Odbicia | O ucieczkach i powrotach

> O ucieczkach i powrotach

2024-11-25

Wydaje mi się, że każdy z nas kiedyś doświadczył odcinania się od trudnych wspomnień i sytuacji. Na pewnym etapie jest to - tak myślę - potrzebne. Jednak coś mi podpowiada, że nie jest to docelowy stan. Za tymi zamkniętymi drzwiami jest coś więcej.


Miejsce w którym działo się wiele zła w moim życiu. Wspomnienia mówią o ogromnej pustce głęboko w środku.

Dzięki Bogu to wszystko pozostawione. "Czysta karta" - tak by się mogło wydawać. Nowi znajomi, nowa okolica, nowe życie, ja trochę też jakby nowy. Zaprosiłem nawet Boga do swojego życia i zechciałem budować je właśnie z Nim. 

Jednak pomimo tej nowości i świeżości, gdy tylko zbliżam się do tych miejsc w sobie, które mówią o tamtym czasie, coś wyjątkowo boli. 

Często od tego uciekam. Od wspomnień ludzi i miejsc, które to przywołują. 

Jak długo będziesz od tego uciekał? - słyszę jak przebija się to pytanie do mojej świadomości. Nie pretensjonalnie, ale w bardzo troskliwym, czułym tonie. 

Wewnętrzne dziecko płacze, jest opuszczone, odrzucone. 

W terapii wchodzi się w dialog z tym swoim wewnętrznym dzieckiem. Idzie się tam jako dorosły i niesie się mu pomoc, by to czego wtedy zabrakło mogło zostać uzupełnione. Najlepiej moim zdaniem, gdy idzie się tam właśnie z Jezusem.

Tylko On może stworzyć coś z niczego i wszystko co dobre - to co możemy dać sobie - pomnaża po stokroć.

Jak wdowa, która wrzuciła na ofiarę tak niewiele(por. Łk 21, 1-4), a jednak On nadaje jej drobnej ofierze wartość o wiele większą, niż ktokolwiek bogaty był w stanie ofiarować. 

Temu co w środku, może również pomóc to co na zewnątrz.

Czy to oznacza, że czas tam powrócić? Czas przestać od tego uciekać i się z tym zmierzyć? Być może... Choć tego bardzo nie chcę, bo wszystko to co będę tam widział, ludzie, miejsca, to wszystko będzie namacalnie przywoływało te same uczucia pustki.

Jednak naprzeciw temu, przychodzi wyraźna świadomość, że to nie są te same sytuacje, co kiedyś.

Być może jestem w tym samym miejscu na planszy, ale doświadczenie, a przede wszystkim serce jest już zupełnie inne.

Być może to czas by pójść w te same miejsca, nie samemu, lecz już z Jezusem w sercu i w Jego obecności to wszystko przyjąć i ukochać. Tak by raz na zawsze to uleczył, by już nie krwawiło. 

Tylko to, co przyjęte może zostać uzdrowione.